Król wyjęty spod prawa 

Gdy obejrzałem film Król wyjęty spod prawa (Outlaw King) po raz pierwszy byłem…  delikatnie mówiąc: nieco rozczarowany.

Kompletnie do mnie nie trafił, jakbym obejrzał jakiś portugalski film bez tłumaczenia…  obrazki fajne – ale o oo tu chodzi? 

Król wyjęty spod prawa - Outlaw King

 

Gdy po kilku dniach znów zasiadłem przed telewizorem z dużym kubkiem gorącej herbaty i obejrzałem film po raz drugi…   …to tak, jakbym nagle zrozumiał portugalski ;-)  Tym razem rozumiałem to co oglądam i co więcej – naprawdę mi się to spodobało! 

Co się zmieniło w przeciągu tych kilku dni? 

Właściwie nic – może jedynie zmieniło się moje nastawienie…
Za pierwszym razem byłem zmęczony po pracy i miałem ochotę na coś „epickiego”. Kino w miarę łatwe, z szybką akcją i najlepiej dobrymi ujęciami i muzyką. 
Za drugim razem byłem wypoczęty, film obejrzałem w niedzielny poranek, w skupieniu i z podejściem – OK  gorzej być nie może – więc zobaczmy to jeszcze raz. 

Oskara za akuratność historyczną! 

Oglądanie tego filmu dla takiego maniaka historii jak ja, jest czymś zbliżonym do ekstazy ;-) 
I by była jasność – mam tutaj na myśli stroje, broń etc. co do samych zdarzeń pokazanych w filmie mam kilka zastrzeżeń – ale o tym nieco później. 

Nie ma kiltów! nie ma dwuręcznych mieczy a Szkoci nie chodzą pomalowani jak smerfy ;-) 

Król wyjęty spod prawa - Outlaw King

Nareszcie możemy zobaczyć na ekranie czasy króla Roberta tak jak (mniej więcej) faktycznie wyglądały. Stroje, broń, powozy – wszystko to mieści się w realiach tamtego czasu. Nawet wnętrza były w miarę dopasowane. Jedynie można by się doczepić do… koni. Zbyt piękne, lekkie wręcz rasowe araby, a powinniśmy widzieć więcej ciężkich, wysokich koni bojowych. Koni które dziś przypominały by bardziej rasę Clydesdale.
Ale to nie aż tak wielka wpadka. 

Miłym zaskoczeniem było też pokazanie w Outlaw King zwyczajów z tamtych czasów. Ślub, pogrzeb, ceremonia koronowania, czy chociażby ta dziwna impreza z łabędziami na angielskim dworze…  

Jak dla mnie SUPER! 

Bardzo fajnie są pokazane relacje między dostojnikami. Faktycznie oni wszyscy byli spokrewnieni! W ten lub w inny sposób byli kuzynami, szwagrami czy chociażby razem wychowywali się na służbie u jakiegoś wielmoży.
Problemem dla widza może być to że nic nie jest wyjaśnione. 
Dla przykładu – koronowanie – dlaczego jakaś kobieta włożyła Robertowi koronę na głowę? Czy to w ogóle ma sens? Czy to istotne? 

Król wyjęty spod prawa - Outlaw King

Tak, ma sens, jest istotne i faktycznie się zdarzyło… za drugim razem!

Robert był koronowany dwa razy, ponieważ dopiero dzień po pierwszej koronacji dojechała na miejsce Isabella MacDuff. Klan MacDuff rościł sobie prastare prawo by koronować królów Szkocji – tak więc ceremonię powtórzono… 
Wisienką na torcie tej historii jest to że Isabella była żoną Johna Comyna, krewniaka zabitego (scena w kościele) przez Roberta Comyna, który w tej wojnie staną wraz z Anglikami przeciw Brucom.
ot, taka ciekawostka, jedna z wielu…

Wracając do mej myśli:

W filmie pojawia się wiele wątków, wiele sytuacji – ale są one ledwo zaznaczone. Jeżeli znasz historię Szkocji i to na poziomie mocno przekraczającym znajomość historii przeciętnego szkota – to zauważysz i docenisz te smaczki. Jeżeli z historii pamiętasz jedynie to że było powstanie i na koniec wygrał Robert – to wiele z tych rzeczy po prostu nie zauważysz.

I tak, w przypadku gdy nie jesteś ekspertem, lub jesteś po prostu zmęczony – film może wydać Ci się… nudny i niezrozumiały… 

Outlaw King to nie Bravehart

Sporo osób oczekiwało że Król wyjęty spod prawa będzie czymś podobnym do słynnego Braveharta. Amerykańskie kino, piękne zdjęcia, łatwa akcja, krew i walki… 

Otóż nie! 

Mimo że film ma świetne zdjęcia, sporo akcji i scen walk – to ma też jeden podstawowy „problem”: to jest brytyjskie kino.
To nie jest łatwe amerykańskie kino akcji. 
Mamy tutaj do czynienia z kinem wymagającym skupienia i nieco naszego zaangażowania. 
Jak inaczej możesz docenić piękną, niezwykle długą pierwszą scenę filmu? 
Scenę która trwa 9 minut! Jeden nieprzerwany 9-minutowy kadr kamery! majstersztyk! 

Jednak…

Najczęściej powtarzanym zarzutem wobec tego filmu z jakim się spotkałem to że jest on nudny, brak w nim charyzmy a akcja się kompletnie „nie klei”. Faktycznie takie same miałem zastrzeżenia gdy oglądałem go po raz pierwszy. 
Za drugim razem jednak  ten film skojarzył mi się ze szkocką pieśnią. To tak jakbym oglądał słuchaną właśnie balladę – to nie lekki pop, czy skoczne disco, trzeba się w nią wsłuchać, poczuć jej rytm, dać się ponieść opowieści.

Król wyjęty spod prawa - Outlaw King

Ale cały czas musiałem być skupiony, to tak jak z czytaniem wiersza – chwila braku koncentracji i już myśli odlatują i przestaję rozumieć co właściwie czytam (albo słucham). 

Nie jest to film łatwy i przyjemny – ale na pewno jest w nim jakaś pieśń… 

Problemy z ostatnią bitwą 

Zdarzenia w filmie nie są pokazane z historyczną dokładnością. Nie żeby były jakieś większe błędy – raczej jest to adaptacja na potrzeby owej „filmowej pieśni”.
Mamy kilka skrótów, kilka uproszczeń.
Sama akcja filmu kończy się właściwie w połowie drogi Roberta do wygrania wojny. Piszę połowa gdyż po wygraniu bitwy o Laudon Hill najgorsze było już za nim.
Ostatnią pokazaną bitwą jest Laudon Hill, która odbyła się w 10 maja 1307 roku. Czyli dwa lata po śmierci Wallacea i rok po rozpoczęciu powstania przez Roberta Bruce. Decydując bitwa tej wojny odbyła się pod Bannaocburn siedem lat później (23-24 czerwca 1314). 
A więc tak naprawdę oglądamy sam początek tej historii. 

Wróćmy jednak do owej bitwy… 
Sama bitwa jest według mnie pokazana świetnie – taktyka, walka, zamieszanie i oczywiście zwycięstwo o wiele mniej licznych Szkotów nad Anglikami (600 przeciw 3000)

Scena gdy rusza konnica wręcz wgniata w fotel.

ALE… 

po pierwsze w tej bitwie nie brał udziału Edward II. 
no i po drugie – ów pojedynek…   no cóż… 
mamy tu do czynienia po prostu z czystą fantazją, już nie mówię że taki pojedynek nie miał by miejsca w prawdziwej bitwie – to jeszcze to wypuszczenie wroga z rąk…   absolutnie niemożliwe! 
wiem że miał być to takie poetyckie pokazanie przyszłych losów wojny…  

a może… 

nie, ja jakoś nie mogę przyjąć takiej sceny…
logicznie, praktycznie, historycznie absolutnie niemożliwe
ale co niemożliwe dla historii – dostępne jest dla poezji ;-) 

Robert v Edward II…

Reżyser skoncentrował się na pierwszym, najtrudniejszym okresie wojny. Wtedy gdy Robert musiał walczyć nie tylko z Anglikami, ale i ze Szkotami i w jakiejś mierze również z samym sobą. 

To właśnie postać Roberta Bruce jest na pierwszym planie. Wiele osób zarzucało filmowi że Robert jest… jakiś miałki, że brak mu charyzmy… 
Faktycznie w porównaniu z Wallaceam z Braveharta to mamy tutaj raczej postać antybohatera. 
Zamknięty w sobie, wręcz mrukliwy, bez daru do pięknych i porywających przemów…   ale właśnie taki, według wielu historyków, był Robert I. Oczywiście nie wiemy dokładnie jaki on był na co dzień, ale wedle najnowszych badań nie był to typ charyzmatycznego przywódcy porywający za sobą tłumy gawiedzi… 

I jeszcze jedno słówko odnośnie Roberta. 

Król wyjęty spod prawa - Outlaw King

Jego ambicją (jego i jego ojca) nie było „wyzwolenie” Szkocji, nie była „wolna i niepodległa” Szkocja.

Dążeniem Roberta była Korona!.

Ród The Bruce chciał dostać władzę i koronę Szkocji. Szukali odpowiedniego momentu i odpowiedniej sposobności – ale to nie był jakiś romantyczny poryw młodości – to była część polityki Klanu. 
a propos Klanu, ojciec dopóki żył niepodzielnie rządził rodem, gdy władzę przejął Robert to jego słowo było święte, w filmie jest fajna scena: 

– co powiedziałby ojciec? 
– ojciec odszedł. To jest moja decyzja

koniec,kropka – tak działa zależność feudalna.

 

Król wyjęty spod prawa - Outlaw King

Drugą ważną postacią w filmie jest Edward II (właściwie powinienem napisać Książę Walii – bo przez większość filmu był jedynie następcą tronu) 
Znowu odwołam się do Braveharta – tam Edward II był pokazany jako zniewieściały homoseksualny nieudacznik. 
Faktycznie nie mógł się on równać do swego ojca, ale z drugiej strony nie był znowu taką katastrofą. 
W Królu wyjętym spod prawa mamy inną wizję tej postaci. Wydaje się ona być bardziej autentyczna, a na pewno bliższa prawdzie historycznej. 
Ocenę samej gry aktorskiej pozostawię Tobie – czytałem sporo recenzji zarówno pochlebnych jak i tych mono krytykujących Billa Howle. 
Mi osobiście ta wersja Księcia Walii bardzo przypadła do gustu ;-) 

Król wyjęty spod prawa – warto czy nie warto? 

Jeżeli miałbym jednym zdaniem podsumować ten tekst to powiedziałbym tak: 

Film warto obejrzeć szczególnie gdy masz dwie godziny które możesz przeznaczyć wyłącznie na oglądanie. Bez przeszkadzajek, bez skaczących dzieci, bez upierdliwych sąsiadów, bez przeglądania Fb. 
Film warto zobaczyć gdy chcesz się nie tyle zrelaksować i „zabawić”, ale gdy chcesz poznać i przeżyć nową historię. 
To bardziej jak wyjście do teatru niż jak oglądanie nowości na netflix… 

ale warto!  

ps. warto też zobaczyć dla Aarona Taylor-Johnsona w roli  Douglasa ;-) 

A więc miłego oglądania

i pamiętaj: 
Szkocja to nie miejsce na mapie – 
Szkocja to stan umysłu!